Lista członków klubu
Numer (12) wrzesień - październik 2009
Po wakacjach

8 września odbyło się odbyło się pierwsze po wakacyjnej przerwie zebranie naszego klubu. Oprócz wiadomości o śmierci Witolda de Mezera usłyszeliśmy także drugą nieprzyjemną nowinę. Nasza koleżanka, Maria Stengertowa , która dopiero co wróciła ze szpitala, znów się tam znalazła. Gdy wracała z zakupów, o parę metrów od drzwi jej domu napadło na nią kilku wyrostków, wyrwało torebkę i przewróciło.
Zebranie prowadził Antoni Antkowiak, wiceprezes Dziennikarskiego Klubu Seniorów – Zespołu Starszych Dziennikarzy. Zebranie było bardzo żywe, dyskusja czasem nawet zbyt głośna. Tematem były opinie o obecnej sytuacji w kraju i w mediach. Postanowiono w głosowaniu, że wybór prezesa odbędzie się na następnym spotkaniu, 13 września.
Na zakończenie wszyscy obecni pozowali do tradycyjnej, zbiorowej fotografii.
Zebranie 13 października


Na spotkaniu Dziennikarskiego Klubu Seniora – Zespołu Starszych Dziennikarzy, które odbyło się w Klubie „Krąg”, wybrano jednogłośnie na nowego prezesa redaktora Ryszarda Podlewskiego. Zarząd uzupełniono również o nowego członka, redaktor Urszulę Lipińską.
Jako temat następnej prelekcji wybrano sytuację w literaturze. Polskiej i w środowisku literackim. Referować będzie Lech Konopiński.
Resztę spotkania wypełniła prelekcja redaktora Jana Zgaińskiego o podróży do Dubaju, ilustrowana projekcją przezroczy.
Pogrzeb prezesa
31 lipca na cmentarzu junikowskim odbył się pogrzeb Witolda de Mezera. Uroczystość odbyła się z asystą wojskową, gdyż nasz zmarły Prezes był kombatantem AK i II Armii WP.
Witek
26 lipca zmarł wieloletni prezes naszego Zespołu, Witold de Mezer. Śmierć dopadła Go we śnie, w pełni lata. Wieku z nas nie było w Poznaniu, nie mogliśmy mu oddać ostatniej przysługi. Cieszył się powszechnym szacunkiem i poważaniem, w ostatnim półroczu swego życia otrzymał dwie znaczące nagrody – „Koziołki” i „Hipolita” Obie poznańskie, bo kogóż mieli by odznaczyć Wielkopolanie, jak nie rodzonego poznaniaka, który w pełni rozumiał i praktykował tę naszą, może nieco siermiężną, ale twardo trzymającą się ziemi filozofię życia.
Szczęśliwie, na dwa miesiące przed śmiercią, wygłosił przed kamerą swoje wielkopolskie kredo. Niech ono się stanie Jego testamentem, przesłaniem do nas, którzy pozostaliśmy przez naszego Prezesa osieroceni.
Kronika
Na tradycyjnym „Ćwiartku” w „Monidle” było nas niewielu.
*****
Nasz klubowy kolega, Lech Konopiński otrzymał na Warszawskiej Jesieni Poetyckiej specjalny medal: „Zasłużony Kulturze - Gloria Artis”.
„Pro memoria” dla Janusza Marciszewskiego.

W Szczecinie, podczas obchodów tegorocznego święta pułkowego 12 Pułku Ułanów Podolskich w siedzibie batalionu rozpoznawczego Ułanów Podolskich 12 Dywizji Zmechanizowanej, odbyła się uroczysta gala na Jasnych Błoniach, wobec licznie zgromadzonych mieszkańców miasta Po mszy św, odprawianej przy ołtarzu polowym, pochodzącym z okresu pobytu pułku we Włoszech, kilkudziesięciu weteranów zostało udekorowanych odznaczeniami państwowymi. Wśród odznaczonych był także członek naszego Dziennikarskiego Klubu Seniora, poznański dziennikarz, dziś emeryt – Janusz Marciszewski. Otrzymał on medal "Pro Memoria", nadany przez Urząd do spraw Kombatantów Obok jeden przybyłych na pułkowe święto weteranów z Anglii..
Za zasługi dla architektury

Mieczysław Skąpski - laureatem...
Przechodzimy na emerytury, oddalamy się od zawodu, ale przecież nie znikamy całkiem z pamięci tych, dla których i o których pisaliśmy. Doświadczył tego nie dawno nasz kolega Mieczysław Skąpski. Otrzymał on mianowicie Medal Pamiątkowy Komisji Architektury i Planowania Przestrzennego Polskiej Akademii Nauk w Poznaniu. Medal nazywa się Naturae Tutela Res Neccesaria Hominum Pro Regionalisbus Et Urbanis Studiis i przyznawany jest ludziom szczególnie zasłużonym dla rozwoju polskiej architektury i urbanistyki. Wspomniana Komisja przyznaje te medale od wielu lat, a teraz, czyli w roku 2009, postanowiła wydać opasły album (400 stron!!), w którym pomieszczono charakterystyki i dokonania wszystkich dotychczasowych laureatów wraz z ich zdjęciami. W siedzibie PAN przy ul. Wieniawskiego odbyła się uroczystość wręczenia medali kolejnym wyróżnionym, wśród których znalazł się jedyny jak dotąd poznański dziennikarz i publicysta red. Mieczysław Skąpski. Dodajmy, że choć olbrzymia większość dotychczasowych laureatów to naukowcy, architekci, urbaniści to jednak są wśród nich i inni ludzie, którzy mają na swoim koncie wybitne zasługi w tym obszarze. I tak na przykład w tym roku wśród wyróżnionych znalazła się pani Grażyna Kulczyk za jej przedsięwzięcia w dziedzinie renowacji i odbudowy starej architektury, czego najlepszym, wybitnym przykładem jest Stary Bazar.
Medalowi odlanemu w brązie towarzyszy ozdobny dyplom, a tego roku każdy laureat otrzymał także wspomniany album. W tym wydanym w czterech językach albumie każdy otrzymał 4 strony, na których znalazły się: wyselekcjonowany autorski biogram, uwzględniający charakterystykę i ikonografię. Charakterystyka obejmuje w 6 hasłach dane o autorze i jego działalności zawodowej i społecznej a ikonografia wybraną dokumentację ilustrującą twórczość i dokonania autora.
Kol. Skąpski zaczął zajmować się intensywnie tą problematyką, gdy po transformacji ustrojowej musiał znaleźć sobie w redakcji Głosu Wielkopolskiego nowy warsztat pracy. Stały się nim właśnie zagadnienia budownictwa, urbanistyki i architektury. Zajmował się tymi zagadnieniami aż do końca pracy dziennikarskiej, która wygasła ostatecznie w pierwszych latach XXI wieku. Kiedy trzeba było zebrać dokonania dla udokumentowania Komisji Architektury i Planowania Przestrzennego PAN zasług w tych dziedzinach okazało się, że doliczono się ponad 200wywiadów ze znanymi naukowcami, urbanistami, architektami, twórcami oraz setek publikacji publicystycznych i reportażowych omawiających sprawy współczesnego budownictwa, sprawy parków i krajobrazu otwartego jak i popularyzujących architekturę dawną (cykl korespondencji z Kresów Wschodnich: dzisiejszych i dawnych). Nie ulega wątpliwości, że w poznańskim środowisku prasowy nie ma drugiego, który mógłby się poszczycić takimi dokonaniami w tej dziedzinie.
Można pozazdrościć takiego zwieńczenia kariery dziennikarskiej.
Nasz pierwszy prezes

Na pomysł stworzenia w Poznaniu Zespołu Starszych Dziennikarzy przy tutejszym Oddziale Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich wpadł Henryk Śmigielski. Wystąpił do Zarządu Głownego i w 1965 roku otrzymał zgodę. Został pierwszym prezesem nowo utworzonego Zespołu.. Początkowo zebrania odbywały się w mieszkaniu prezesa Śmigielskiego na Grunwaldzie. Drzwi były zawsze otwarte, bo gospodarz miał niedowład nóg i nie mógł ich otwierać. Pilnował ich piesek prezesa. Na zebraniach panowała surowa dyscyplina. Jeśli ktoś chciał zabrać głos, podnosił palce do góry i cierpliwie czekał, aż prezes powie „proszę” Zebrania były cichutkie, uporządkowane.
W skład Zespołu wchodzili dziennikarze przedwojenni, Antoni Bączkowski, Edward Paczkowski i inni. W sumie początkowo należało tam około dziesięciu osób. Henryk Śmigielski sam sekretarzował, opisywał wszystko, co się na zebraniach działo. Pisał też wspomnienia. Gdy liczba członków Zespołu wzrosła, jego siedziba została przeniesiona na Grunwaldzką, do Domu Prasy. Po prezesa wysyłano samochód i wnoszono go na górę.
W 1974 roku odbył się w Poznaniu Ogólnopolski Zjazd Zespołów Starszych Dziennikarzy. Była to bardzo udana impreza. Niestety, prezes Henryk Śmigielski już jej nie doczekał.Zmarł na początku lat siedemdziesiątych.
Na podstawie rozmowy z redaktor Genowefą Szeflerową spisał Jan Kurek.
Nasi koledzy w Turcji

Tureckie urlopy dziennikarzy, nie tylko poznańskich, nad Morzem Śródziemnym to już tradycja. Dzięki uprzejmości Biura Podróży Jettouristic, a osobiście Panu Prezesowi Ekmelowi Akdenizowi ,dostajemy pewne zniżki przy grupowych wyjazdach, a co ważne zawsze, oprócz normalnego programu, organizatorzy przygotowują nam różne miłe niespodzianki. Poziom usług jest wysoki, a ktoś kto był raz, zazwyczaj próbuje polecieć do Alanyi ponownie. A nikt nie powiedział że to jego ostatni raz. Sam byłem tam już trzy razy i uważam każdy pobyt za bardzo udany. W cenie lotu, pobytu jest wyżywienie all inclusive, a kuchnia naprawdę dobra i dania urozmaicone. Dla tych, którzy mają specjalne wymagania, jak np. dania wegetariańskie - także stoły z potrawami uginają się od rozmaitości. Można wybierać wśród owoców, warzyw, ryb i deserów. Kto lubi mięso może wybierać z wielu propozycji typowo śródziemnomorskich potraw z drobiu, wołowiny, a przede wszystkim baraniny (tu będącej specjalnością).

Każdy posiłek wybiera się z propozycji, oferowanych przez Mistrzów kuchni, którzy wyraźnie specjalizują się w określonych daniach . Każdy z nich z uśmiechem poleca swoje, a naprawdę warto próbować różności = placków, smażonych na poczekaniu, na które nakładają Kucharze rozmaite farsze, pasty, czy nadzienia.
Posiłków jest w ramach All inclusive sporo, bo jest i drugie śniadanie i podwieczorek, serwowane na świeżym powietrzu, na tarasie przy bufecie, a wieczorem po kolacji jeszcze podaje się...smaczne zupy .Najlepiej czują się w Santanie ci, którzy potrafią godzić kilka czynności jednocześnie; czytanie, opalanie i popijanie w bufecie, który jest otwarty bogato zaopatrzony w napoje alkoholowe i bez. Darmo i to od rana 10.00 do 22.00 wieczorem. Wspaniałe zajęcie dla tych którzy lubią sobie pogawędzić bez konieczności zakładania oficjalnych koszul z krawatami i garniturów. Tu panuje wspaniała swoboda. Długo chyba wszyscy będą pamiętać wycieczki: na Zielony Kanion , na sztucznym zalewie z wysoką tamą, zbudowaną przy pomocy specjalistów niemieckich. Płynie się na wielkim katamaranie z dolnym i górnym pokładem, z barkiem z rozmaitymi napojami. Można się opalać lub nie, ale podziwiać trzeba szeroką , zieloną dolinę o skalistych , ostrych brzegach, którą żegluje się chyba bardziej bezpiecznie , niż na naszym Przełomie Dunajca.

W programie wycieczki jest też dobicie do wielkiej sztucznej wyspy, która okazuje się wielkim drewnianym pomostem, z którego można wchodzić lub wskakiwać w zieloną toń i płynąć do brzegu i powrotem. Po kąpieli statek rusza dalej by przybić do przystani z pomostem prowadzącym do stromych schodów. Prowadzą one do pięknie położonej restauracji pod gołym niebem i parasolami. A tu specjalnością są smażone na rożnie pstrągi podawane na drewnianych półmiskach. Goście dobierają sobie dodatki w bufecie, a kelnerzy służą także napojami zimnymi i gorącymi. Dobrze jest wypić prawdziwą turecką ...herbatę. Ta podawana jest z wielkim nabożeństwem i ceremoniałem w specjalnych szklaneczkach, jest mocna i aromatyczna. "Kawa po turecku" to na pewno nie taka , jaką my wymyśliliśmy sobie kiedyś , kiedy kawy było u nas mało, a podróży do Turcji jeszcze mniej...Jest ona bowiem nie "sypana po polsku" i zalewana wrzątkiem, lecz parzona specjalnie w metalowych naczyńkach-czarna, słodka i bez fusów.

Największa atrakcja tureckich wyjazdów to na pewno podróż do Kapadocji. Ponieważ zwiedzania tam wiele, więc jedzie się na dwa dni i nocuje, a potem ogląda kiedyś istniejące, wyryte i wykute w miękkiej skale schrony i świątynie chrześcijańskie miniaturowej wielkości. W wielu, mimo upływu czasu, zniszczeń dokonanych przez ludzi ,czy kaprysy klimatu i pogody, zachowało się wiele wspaniałych inskrypcji. Organizatorzy wyprawy pozwalają nam także na obejrzenie "tańca derwiszów", który ma tajemniczą moc modlitwy mężczyzn, wirujących w białych strojach z rozwijających się w ruchu w kielichy...spódniczek. Niestety z góry zapowiedziano nam, że tutaj nie wolno używać żadnych aparatów fotograficznych. Zaiste zadziwiający jest kult Turków w stosunku do naszego dzielnego Króla-Hetmana Jana III Sobieskiego. W Alanyi jest specjalny i to bardzo uczęszczany Klub "Sobieski". Odwiedzają go młodzi Turcy i goście z Polski, a co ważne i zastanawiające w bufecie można życzyć sobie trunek-drink ,albo i czystą wódkę polską "Sobieski".

Nawet w bardzo nowocześnie budowanym osiedlu hoteli jest miejsce na bazar i handel, opłacalny podobno dla obu stron: kupców i klientów. Najważniejsza jest tam :umiejętność targowania się i silne nerwy. Nie należy nigdy pokazywać, że na czymś nam naprawdę zależy, a ponieważ nie ma obyczaju wypisywania cen na szale, obuwie, wyroby skórzane, czy nawet biżuterię - musimy rzucać od razu cenę 3 razy niższą od tej ,którą proponują handlarze. Potem trzymać się swojej wyceny, choć kupiec zaklina się, że to go zrujnuje...Dopiero, kiedy powie, że może go rzucić żona, albo kochanka, to znak, że doszliśmy do ceny ostatecznej. Z takich transakcji mogą być obie strony w pełni zadowolone. Wiadomo, że Prezes Ekmel Akdeniz zawsze przygotowuje nam jakąś nowość w tym roku była to wyprawa do ...delfinarium.
Wydawać by się mogło , że to atrakcja tylko dla dzieci, ewentualnie nastolatków, tymczasem wybrali się wszyscy. Było co podziwiać, bo dowiedzieliśmy się wkrótce, że mistrzowie -treserzy sprowadzeni zostali aż z Florydy! Popisy fok i delfinów były więc na światowym poziomie. Jak te w Miami, czy w Waszyngtonie. Ceny biletów również podano w euro, zaś za zdjęcie dziecka, głaszczącego wielkiego i oswojonego delfina trzeba było zapłacić: 30 euro. I chętnych na tego typu pamiątkę była grupa kilkudziesięciu rodziców. Zdjęcia do wyboru z kilku póz, można było wykupić natychmiast po zakończeniu imprezy. Najwspanialsze jest na tych tureckich "dziennikarskich wczasach" to, że mamy do dyspozycji aż kilka osób - tłumaczy polskich-przewodników w czasie wycieczek. W tym roku było aż 5 miłych, młodych, byłych studentek dziennikarstwa z Poznania, które w zawodzie, ze zrozumiałych względów nie zdobyły etatów, ale po dodatkowych kursach obsługi turystycznej, mają całe długie tam lato, zajęcie z płacą, wiktem, zakwaterowaniem itp.


No i jeszcze jedno: hotel "SANTANA" położony jest wspaniale, bo prócz dużego basenu, w którym gra się mecze piłki wodnej, ćwiczy pod kierunkiem terapeutów, jest i mniejszy- brodzik dla dzieci . A kto chce plażować nad Morzem Śródziemnym na wysokości Cypru, ma do brzegu morskiego, gotowych legowisk i napojów, zaledwie kilkadziesiąt metrów, bo trzeba pokonać po prostu tylko przejście tunelem pod autostradą. Jednym słowem nie należy się dziwić, że wiosną wielu z nas chce wrócić tu by spędzić 2 tygodnie już w maju, po cenie przedsezonowej, słoneczne dni właśnie w rejonie Alanyi.
Tekst i zdjęcia: Ryszard Podlewski